Imiona...

czwartek, 5 marca 2009

Tak się zastanawiałam, dlaczego imię jest takie ważne, dlaczego Rodzice tak dyskutują jak na mnie wołać... przecież ja i tak się przyzwyczaję do swojego imienia.
Jednak Mama mówiła że nasze "imiona są bardzo ważne w naszym życiu bo nadają cech indywidualnych naszym osobom i pozwalają sie wyróżnić spośród innych. Ładne i odpowiednie imię dodaje powagi, wzbudza zaufanie i silnie oddziaływuje na kontakty międzyludzkie."

Wiecie co, wczoraj podsłuchałam Mamę jak czytała o różnych Tych ważnych imionach które jej się podobają - jeszcze nie zdecydowali z Tatem jak mają na mnie wołać ale mogę wam zdradzić ich propozycje... chcecie?

może Mama nie będzie się złościć...
ale co tam - nawet jak by się złościła to poruszam się, poprzymilam, pokopię i ją udobrucham... :)

Mama czytała na głos różne imiona i ich znaczenia... zacytuję Wam te, które zapamiętałam...

"AMELIA - choć postrzegana przez otoczenie jako spokojna cicha istotka, to w głębi duszy jest zwariowana. Gdy tylko ktoś znajomy jej nie widzi, potrafi wtedy pokazać na co ją stać i jakie ma niesamowicie szalone pomysły. Przez życie idzie zawsze z dystansem do osób najbliższych - zawsze bierze poprawkę, na to co się jej mówi, sama też nie chce uczestniczyć w roznoszeniu ploteczek i niesprawdzonych informacji. Jest też niezwykle konserwatywna w wyborze kolorów - albo intensywna czerń, albo intensywna biel."

Amelia... to co przeczytała Mama nawet pasuje do mnie - jestem zwariowana, lubię fikołki i kopniaczki, lubię pukać z Rodzicami i Juleczkiem... lubię się bawić po prostu :) Amelia mi się podoba - skopałam lekko Mamę przy tym imieniu... jedynym minusem jest ponoć to że w otoczeniu ostatnio jest dużo Amelek i jak będą mnie wołali bo będzie się odwracało na raz kilka dziewczynek... nie będę taka jedyna... :)

"Maja - Kobieta ta jest konsekwentna w swych przekonaniach. Jej charakter jest spokojny, rozsądny, prostolinijny, sprawiedliwy. Jest kobietą subtelną, postępującą intuicyjnie, zgodnie ze wszystkimi regułami prawdy. Zna doskonale naturę ludzką oraz różne charaktery. Szybko podejmuje decyzje, które w zasadzie są trafne. Nigdy nie zmienia raz danego słowa. Poniesie pełną odpowiedzialność za rodzinę i dom. Lubi dzieci. Męża traktuje jako głowę domu, która musi zabezpieczyć rodzinie warunki materialne. Pochodzenie imienia jest hebrajskie: w przenośni być pięknym, wspaniałym. "
No właśnie -Maja to też ja... jak Mamie powiedziałam że jestem dziewczynką to jestem! :) I kocham swoją rodzinę ponad życie już teraz - mimo że jeszcze ich nigdy tak naprawdę nie widziałam... ale znam ich jak własną kieszeń (której jeszcze nie mam :) ) Jestem konsekwentna - jak mi coś smakuje co Mama je to kopię do skutku aż Ona to zrozumie! :)

"Iga - imię żeńskie pochodzenia łacińskiego. Znaczenie: ignis - ogień; Imię oznaczające osobę o płomiennym sercu, pełną ognia wewnętrznego, żaru myśli i uczuć, gotową do poświęceń bez granic. Osoba o tym imieniu jest sprawiedliwa, ambitna, posiada stały charakter, ma wyczulony honor, jest uczuciowa, sprawiedliwa, poważna. W sposobie bycia tkwi w niej coś z ognia, bowiem nieraz jest raptowna w swych poczynaniach, innym razem znowu powolna, melancholijna. Z gruntu to kobieta o stałych zasadach, dyplomatycznym sposobie bycia, dbająca o dobro swojego imienia. Nie rzuca słów na wiatr, postanowienia realizuje z żelazną konsekwencją. Osiąga wybitne sukcesy w nauce i w swoim zawodzie. Służy przykładem innym ludziom, którym także udziela pomocy. Iga nie jest zazdrosna, złośliwa ani nerwowa. Bywa uosobieniem staropolskiej gościnności. Chętnie uczestniczy w biesiadach, podejmuje gości. W rodzinie jest prawdziwym przywódcą rodu. "
Iga też do mnie pasuje... Osiągam sukcesy - to fakt... umiem już przekręcać się z boku na bok, umiem fikać i skakać na trampolinie, udaje mi się też pięknie ssać kciuk! Nie jestem zazdrosna o Juleczka - on jest moim bratem i kocham go bardzo!!!! Wiem że On też mnie kocha bo ciągle się przytula do brzuchola i do mnie pruta!!! Jestem też sprawiedliwa - jak Tato raz do mnie puknie to ja też raz odpuknę, jak Mama puknie dwa razy to też oddam jej dwa razy! :) No i to imię nie jest aż tak popularne -więc bym była wyjątkowa choć troszkę... :)


"Jagoda - to dobra pogoda, żartują znajomi. Jej pojawienie się w towarzystwie często przynosi nieco rozluźnienia względem trudów codzienności. Lubi opowiadać krótkie anegdotki, czy kawały z życia wzięte, o poplotkowaniu też nie zapomina, dzięki czemu wiele osób często kontaktuje się z Jagodą, by dowiedzieć się - co tam w świecie. Jagoda jest chłonna na wiedzę wszelką, zawsze interesuje się wszystkim, co później da się dobrze "sprzedać" w formie zabawnych opowiastek."
Jagoda to ładne imię ale raczej jego opis mi się nie bardzo podoba... nie jestem przecież plotkarką - piszę wam tylko fakty - to co podsłucham jak Mama rozmawia z Tatkiem... :) No fakt faktem - interesuję się wszystkim - chciałabym już dziś poznać ten Wasz świat... ale czy to coś złego? ja nie chcę nic sprzedawać... :)

I już ostatnie imię... Oliwia
"Oliwia - imię żeńskie łacińskiego pochodzenia. Jego pierwotne znaczenie łączy się z łacińskim apelatywem oliva - owoc, oliwka, drzewo oliwkowe, niektórzy traktują je jako żeńską odmianę starofrancuskiego imienia Olivier, Olicer. Kobieta o takim imieniu jest obdarzona wieloma pozytywnymi cechami charakteru: jest dostojna, pogodna, sprawiedliwa, posłuszna rodzicom. Lubi pracować i tworzyć. Jest uzdolniona artystycznie. Kocha męża i dba o dom, jednak nie przepada za dziećmi. "
tu się nie zgadzam z tym że ja jako Oliwka nie przepadałabym za dziećmi - przecież już teraz przepadam za Julciem Tymkiem i Zuzią... uwielbiam się bawić na placu zabaw razem z brejdakiem i podsłuchiwać jak on zaczepia inne dzieci :) No i czy ja jestem posłuszna Rodzicom - no nie wiem :)

Teraz Tato musi się wypowiedzieć czy któres imię mu pasuje... poczekamy i zobaczymy co on na to powie :)

Wyobraźnia...

środa, 4 marca 2009

Wiecie co - tak się zastanawiam od rana... jak to będzie jak będę już z Wami po tamtej stronie... teraz mam Mamę cały czas przy sobie, jestem z nią złączona sznureczkiem dzięki któremu mogę jeść, oddychać, pić... ten sznureczek jest mi potrzebny - ale on nie jest aż tak długi żebym ja mogła chodzić po świecie i mieć cały czas go przy sobie... co z nim zrobię? Jak go rozciągnąć...? Czy powinnam zacząć już ćwiczyć składanie?

Nie wyobrażam sobie tego wszystkiego, ciężko mi nawet zobaczyć w wyobraźni Was wszystkich, wasze domy, samochody, wszystkie przedmioty które was otaczają... Skąd ja będę wiedziała co to jest, do czego to służy.... czy one są maleńkie i ciasne jak moje mieszkanko? Chciałabym żeby mi ten wasz świat ktoś dokładnie opisał - tylko tak żebym mogła go sobie wyobrazić, żebym nie przeżyła szoku jak wyjdę na drugą stronę - bo przyznam się Wam że coraz częściej o tym myślę... jak to będzie, gdzie ja będę... bo u mnie robi się naprawdę coraz ciaśniej... Mama mówiła w poniedziałek że ważę już 547gram... czy to jest dużo? Bo ja mam wrażenie że jestem już kolosem... i że moje mieszkanko nie rozciągnie się aż tyle żebym ja tak rosła i rosła... więc niedługo już musi przyjść ten dzień gdy będę z Wami... i przyznam się szczerze że nie mogę się go już doczekać - jak poznam Brejdaka, Rodziców, Was... To będzie wspaniały dzień!!!!
A jak narazie cieszę się że mogę z Wami tu rozmawiać, że mogę czuć Mamę i mieć nasz sznureczek odpowiedniej długości, że mogę bardziej poznawać Julcia i Tatę kazdego dnia... cieszę się tym co mam! - Bo mam Was!!!!!

Tak zmieniając temat na bardziej Rodzinny - ostatnio Julcio zamiast wołać Mama - woła na nią Tadzia - co to znaczy - że Mama ma tak na drugie? :)

Piątkowe wakacje...

wtorek, 3 marca 2009

Mamo - nie martw się... bo od rana czuję że już się martwisz... podsłuchałam wczoraj że przez to słodkie śniadanko znowu musimy iść do tego szpitala na "przymusowe wakacje" i że Ty wcale nie jesteś zadowolona z tego leżakowania... Słyszałam też że Tato akurat ma lecieć do Anglii do pracy i że boisz się jak to wszystko się ułoży... Kto zajmie się Julciem, czy on nie będzie płakał...

Ale Mamusiu, tak na poważnie - ja myślę że martwisz się niepotrzebnie, przecież mamy wokół siebie Aniołów którzy Nam pomogą... w piątek Tato będzie mógł zająć się Julciem, poprosimy Babcię albo którąś Ciocie żeby mu pomogły...sobota - nie ma problemu, Tato da sobie radę... on jest dzielny i wie jak zająć się Młodym... a w niedzielę - znajdziemy kogoś kto będzie spał i przytulał Brejdaka jak nas nie będzie... Julcio będzie miał wakacje i małą rozrywkę - pamiętasz jak ostatnim razem nie spałyśmy całą noc w szpitalu bo się bałaś że Julo będzie płakał... i co się okazało? Że oni spali w najlepsze, Julo był zachwycony i bardzo grzeczny a Ty martwiłaś się niepotrzebnie... Tym razem będzie inaczej - Ty przestaniesz się martwić bo nie masz o co!!!! Julcio jest dużym brejdakiem, on wie że jak nas nie ma to ma być grzeczny... ja już z nim na ten temat gadałam dziś w nocy! Obiecał że będzie!!!!

I jeszcze zostaje nam poniedziałek - ale wtedy już wyjdziemy ze szpitala, ja to obiecuję -pomogę Ci tym razem przejeść wszystkie słodkości które nam wtedy dadzą do jedzenia... Tym razem zjem wszystko nawet jak nie będę miała na to ochoty - dla naszego dobra! Dla dobra wyników!!!!
Wyjdziemy w poniedziałek, będzie świeciło piękne słonko... będziemy szczęśliwe że mamy Julcia przy sobie - i mimo że teraz Mamo musisz uważać i go nie podnosić to damy sobie radę!!!

Przecież mamy siebie i kochającą Rodzinę wokół... dlatego ja jestem spokojna bo wiem że będzie dobrze!!!! I Ty nie myśl inaczej - bo Ci miednicę skopię!!!! :)

Ujawnienie...

poniedziałek, 2 marca 2009

2 marca 2009 roku -23 tydzień i 3 dzień mojego wewnętrznego życia...
Dziś przyszła pora się ujawnić, już wcześniej Wam pisałam że jestem dziewczynką - ale nie byłam pewna czy dobrze zrozumiałam słowa Mamy jak mi tłumaczyła różnicę pomiędzy słowami "syn/córa, dziewczynka/chłopak"... dziś już wiem - miałam rację...
Znam już swoją płeć i wiem że jestem dziewczynką, córeczką, Iskierką... :)

Ten pan który do mnie zaglądał od razu mnie zauważył... i wiecie co - od razu zajrzał mi między nogi - jakiś bezwstydny był!!!! Ja się szybko schowałam, zakryłam się nogą ale nie zdążyłam... on już wcześniej mnie zdążył podejrzeć...

I tak miałam zamiar powiedzieć Mamie dziś przez tego pana kim jestem - ale chciałam zrobić to później, po swojemu... jednak on był szybszy! To nic - ważne że Mama była przeszczęśliwa - a Tato ponoć skakał z radości!!!! Jakie to fajne uczucie jak dzięki mnie mogę kogoś tak uszczęśliwić... mogłabym to robić codziennie - bo dzięki temu że Mama jest szczęśliwa to i ja jestem - dziś fikałam z radości razem z nimi!!!!

No to co kochani Rodzice - teraz pora na wybór imienia...Wiem że przy Julciu mieliście problem i do końca nie mogliście się zdecydować czy ma być Julek czy Mikołaj czy jeszcze inaczej...
Ale tym razem weźcie pod uwagę że ja też muszę się przyzwyczaić do swojego imienia żebym wiedziała że do mnie mówicie i że to właśnie mnie wołacie - więc proszę - streszczajcie się!

Ależ jestem podekscytowana... ciekawe jakie mają propozycje...

Poniedziałkowe poranne wieści...

Witajcie z samego rana, my z Julem i Mamą już nie śpimy od 6:30... otwieram oko a tu znowu tak pięknie świeci ta lampa... tzn to słonko o którym już kiedyś rozmawialiśmy...Jest piękny dzień, u mnie w środku jest widno i cieplutko, pogoda dodaje energii nawet Mamie - więc i ja wstałam na dobre - no bo przecież szkoda takiego dnia! Słyszę - Julo doszedł do takiego samego wniosku bo już krzyczy - am am am!!!

Wiecie co, mam wrażenie że Mama jest jakaś poddenerwowana... ale to nie przez słonko... nie! on je kocha tak bardzo że jak tylko zaświeci to Mama zabiera się za sprzatanie, pranie, gotowanie, zabawy z nami... :) Ma tyle energii że może góry przenosić!
No tak - ale co się dziś z nią dzieje... chyba znowu stresuje się tym że ma dzwonić do tego pana dr co ma mnie podglądać... Może to dziś - kurcze... tak sobie myśle że jak by mieli do mnie zawitać to pokażę im kim jestem... szkoda mi Mamy - ona tak bardzo chciałaby już wiedzieć...
Wczoraj wieczorem, gdy oboje z Tatą leżeli na kanapie Mama zapytała mnie czy jestem Antosiem - hyhy no to siedziałam cichutko... potem Mama zapytała -a może Ty jesteś Tosia więc kopnęłam tak mocno że aż Tatuś poczuł - oboje zaczęli się śmiać... Oni nie wierzą w to co ja mówię.. ale może mają rację - bo ja sama dobrze nie wiem czy Tosia to chłopak czy dziewczynka... wydaje mi się że to ja ale lepiej niech sami to sprawdzą :)
Potem Rodzice rozmawiali o wyborze imienia dla mnie... więc jeszcze go nie wybrali... ponoć te które przytoczyła Mama ponoć były przypadkowe! :)

No i jeszcze to śniadanko słodkie - wtedy zaspałam i Mama się martwiła że wyniki wyszły za wysokie... może to przez to też się tak denerwuje... Mówiłam jej że ze mną wszystko jest ok, ale Ona jak zwykle swoje - niby wierzy i powtarza że nie ma się czym martwić, że jeszcze nie jest tak źle... a tu proszę - takie nerwy od rana w taki piękny dzień! Mamo - przestań już, usiądź spokojnie zjedz śniadanko i umów się do tego pana żeby ci powiedział kilka dobrych wiadomości... ja zaciskam kciuki!!! (a uwierz mi - to mi wychodzi całkiem dobrze :) )