Pisanki

piątek, 25 lutego 2011

Wczoraj znowu bawiliśmy się plastycznie... z samego rana przygotowałam z Julkiem różne kształty - szlaczki, serduszka, kwiatuszki przebiliśmy kolorowymi ćwiekami żeby ładniej wyglądały... itp. Przygotowaliśmy całe pudełko różności :) oraz wycięliśmy dwie pisanki - jedną dużą dla Jula (bo on przecież duży chłopak jest) a drugą mniejszą dla naszej malutkiej Nelinki :)

Gdy dzieciaki się wyspały, najadły zabraliśmy się do pracy - dałam każdemu pisankę, tubkę z klejem, na środku postawiliśmy pudło z różnościami i dzieciaki wybierały co chcą gdzie przykleić... mama troszkę im pomagała przy przenoszeniu dłuższych rzeczy na pisankę a tak to dzieciaki same kształtowały swoje dzieła :) i tak oto powstały nasze kolorowe pisanki


Teraz zostało nam zdecydować - czy owe pisanki będą kartkami świątecznymi (z tyłu przykleiliśmy jeden długi paseczek za który zamierzamy włożyć kolejną ciut mniejszą pisankę z życzeniami) albo zrobimy dziurki na górze, przewleczemy sznureczki i zrobimy pisankowe ozdoby... :)

Tak czy siak - nasze pierwsze pisanki się przydadzą, pewnie zrobimy ich jeszcze kilka w najbliższej przyszłości :) do świąt mamy jeszcze troszkę czasu :)

przemyślenia...

środa, 23 lutego 2011

Ostatnimi czasy jakoś wszystko wyglądało szaro... chyba przemęczona jestem tą długaśną zimą... i do tego ciągłe zabieganie i zapracowanie Michała, choroby dzieciaków, siedzenie w domu bez możliwości zużycia dziecięcej energii na dworze, listy zakupów zalegające na półce... i tak się zbierało ziarenko do ziarenka... Do tego wszystkiego doszła jeszcze jedna tragedia naszej koleżanki która dała mi wiele do myślenia...

Wczoraj przesiedziałam pół godziny i przepłakałam - tak dla oczyszczenia swojego organizmu, po czym przemyślałam nasze życie i ponownie stwierdziłam że jestem szczęściarą która ma koło siebie Swoje 2 maleńkie Szczęścia biegające i wciąż wołające mama mama... i jedno ciut większe :)

Wiecie, wydaje mi się że zatracamy się w pogoni za lepszym życiem nie dostrzegając często tego piękna danej chwili... Żeby coś zmienić w swoim życiu postanowiłam zamiast smucić się tym że znów musimy siedzieć w domu wykorzystać ten czas i cieszyć się tym razem tym, że mamy możliwość pobycia z dzieciakami ciut dłużej, bez porannego pośpiechu... tak po prostu cieszmy się czasem wspólnie spędzanym przy pracach domowych, zabawie, przy tych codziennych czynnościach których czasami już mamy dość...

Wczoraj w ramach prac domowych upiekliśmy z Julciem muffinki wiśniowo - kokosowe... wyszły pyszne - niestety już ich nie ma więc Wam nie pokażemy jak wyglądały :) może następnym razem uda mi się je na szybko sfotografować zanim zdążą wystygnąć i zostać zjedzone... :)

Później w ramach zabawy postanowiliśmy rozpocząć przygotowania do nadchodzących Świąt Wielkanocnych... wiem wiem, do świąt jeszcze daleko ale my nie możemy się doczekać już wiosny i wiosennych nastrojów - dlatego już wczoraj zrobiliśmy nasze pierwsze Wielkanocne kurczaczki...
Pomysł znalazłam kiedyś chyba tu :)

Wycięłam poszczególne elementy - środki kurczaka z tekturki, nóżki, skrzydełka i grzywy z papierów kolorowych, przygotowaliśmy sznureczki na nóżki i ścinki żółtego filcu (z braku żółtej bibułki i innych żółtych papierów kolorowych :) dobrze że resztki żółtego filcu pozostały) pomogłam maluchom posklejać części do kupy po czym one zajęły się przyklejaniem kawałeczków filcu do naszej kurki...
Przykleić tyle kwadracików i prostokącików nie jest łatwo... ale jednak dzieci dały radę :)
A jakie dumne były jak skończyliśmy przyklejać żółte "piórka" i mogły dokończyć swoje dzieła naklejając oczka i dziobki naszym kurczaczkom...


Na samym końcu w tekturki wsadziłam patyczki do szaszłyków i takim sposobem powstały nasze pierwsze Wielkanocne ozdoby - kurczaki żółciaki :)


I takim sposobem poprawiliśmy sobie humory do końca wczorajszego dnia... :)
A dziś w zanadrzu mamy robienie pierwszych kolorowych pisanek... ale o tym później...