Mija 6 tydzień ...

piątek, 31 października 2008

Wracamy właśnie samochodem od Babci Ewci... Na zewnątrz ponoć pada deszczyk i jest ślisko – Mama mówi że to okropna pogoda. Ja jeszcze nie mam zdania – przecież u mnie jest cieplutko i różowo... mi się tu podoba :)

Nagle... co to było – coś mnie ścisnęło... Mój domek się poruszył... trzęsienie ziemi czy co? Mamie zaczęło mocniej bić serce – coś się dzieje...

Tato mówi że to mała stłuczka była, że jakaś babka wjechała w nasz samochodzik... no ale dlaczego moje mieszkanie zostało tak wytrzęsione? No nic, mogę spać spokojnie bo Mama już się uspokoiła... to nie było nic poważnego – całe szczęście...

O rety – Moja Mama znowu się martwi... Chyba za bardzo teraz wszystko przeżywa – ale to kwestia tych hormonów jak to mówią...
Znowu słyszę warkot samochodzika – lubię takie łagodne huśtanie... Wiem że gdzieś jedziemy.... tylko gdzie? I czemu Mama znów płacze? Czego się martwi – przecież ja czuję się świetnie a oni ciągle coś mówią że nie wiadomo co się dzieje...

Tato mówi że jesteśmy na „przymusowych szpitalnych wakacjach”... jednak czuję że Mama nie jest z tego powodu szczęśliwa...Nie bardzo odpoczywa... nie ma tu słonka i basenów – jesteśmy sami – tylko ja i Ona...w tym pokoju hotelowym mieszkają też inne panie co ciągle gadają i się śmieją – dobrze, przynajmniej czasami rozweselą mamę bo mi się to jeszcze nie udaje... Nawet nie mogę jej mocniej pomyziać żeby mnie poczuła – wtedy by wiedziała że nic mi nie jest...
Pewnie Mama tęskni też za Moim braciszkiem – zwą go Julem... Mama boi się jak Julo uśnie bez nas – zawsze się do nas przytulał a teraz musi spać z Tatą – ale przecież to nic strasznego... ja uwielbiam jak Tato glaszcze mój brzuszek i do mnie mówi- Wiem wtedy że mnie kocha i czeka na mnie...
Mama dodatkowo martwi się o mnie, ciągle coś mówi o jakiś plamieniach... że nie wiadomo jak ja to zniosę – zupełnie niepotrzebnie, przecież ja mam się świetnie! Mamo słyszysz – krzyczę do Ciebie – czuję się super i jest mi u Ciebie bardzo dobrze. Pływam sobie kiedy się obudzę, jest mi cieplutko, słodkie jedzonko mam ciągle podgrzane i gotowe do podjadania... czego tu więcej chcieć :)

O rany – co to było... czemu było tak głośno... nie wiem co się dzieje – ale jestem szczęśliwy bo Mama jest szczęśliwa! Mówi że podglądała mnie na USG– ponoć wyglądam jak „Groszek”, jestem taki malutki... Mama ma nawet moje zdjęcie – ciekawe czy będę na nim podobny do siebie...