Mały krok ku samodzielności...

czwartek, 30 grudnia 2010

Nadeszła pora by odciąć pępowinę Julian-Rodzice... Babcia Ela zaproponowała nocowanie małego u nich... Julian w pierwszym momencie był zachwycony, przyjechali więc dziadki, zabrali go na łyżwy, później do siebie... My wieczorkiem podrzuciliśmy tylko ubranka i piżamkę... posiedzieliśmy, wypiliśmy herbatkę i nadeszła pora powrotu do domu. Julian nadal chciał zostać choć na twarzy malowały się rozterki... ale był dzielny - jest przecież dużym chłopcem który rozumie że u Babci i Dziadzia krzywda mu się nie stanie...

Drzwi się zamknęły, my wyszliśmy i od razu zaczęliśmy się zastanawiać - jak ma się nasz syn, czy nie będzie się bał, czy w nocy się nie rozbudzi... czy nie będzie płakał... czy...

Ale przecież daliśmy Babci wszystkie wskazówki, że jak się obudzi to trzeba dać mu wody do picia, jak się kręci to trzeba na śpiocha go wysadzić, że... :) babcia już to wszystko wie! możemy więc spokojnie wracać do domu...

Położyłam się do łóżka by uśpić Nelę... i znowu pełno myśli - co robi Julo, czy już się kładzie, czy ogląda baję... w domu zrobiło się tak pusto i cicho bez niego... niby marzyliśmy o takim spokojnym wieczorze a jak nam go podarowano to zamiast się nim delektować to zastanawiamy się co się dzieje u babci... oj durni jesteśmy i trochę przewrażliwieni... :)

A u Babci Julcio pięknie położył się spać, zapytał tylko przed samym zaśnięciem czy nie ma u nich potworów :) po czym przytulił się do dziadzia, dziadzio pogłaskał go po główce a on pięknie zasnął... i spał tak do rana!!!

Dziś o 8:30 Michała obudził telefon od synia, który głośno, pełny przejęcia w słuchawkę krzyczał "Tato, wyśpałem się, zjadłem ładnie śniadanko a teraz idę się bawić z babcią..."

Jestem dumna z mojego synka.... nie chcieliśmy nic robić na siłę, żeby Julek sam chciał jeździć z dziadkami w przyszłości na działkę, żeby sam chciał zostawać na nocowanie... czekaliśmy na odpowiedni moment - i ten moment właśnie nadszedł... a ja cieszę się jak dziecko że mam takiego mądrego, grzecznego i dzielnego synka...