Rośniemy z wiekiem :)

niedziela, 13 maja 2012


Połowa ciąży już za nami.... czyżby kolejna połowa przyniosła równy wzrost brzucha? :)




Od 22 tygodni serca mam dwa... :)



Pierwsza połowa za nami....

wtorek, 17 kwietnia 2012

Czy Wy możecie w to uwierzyć???


to już 20 tydzień - czyli połowa ciąży właśnie minęła nieubłaganie... strasznie szybko czas nam ucieka i nie bardzo mamy kiedy nacieszyć się ciążą, rosnącym brzuszkiem i kopniaczkami.... Staram się jak mogę ale sami wiecie jak to jest przy małych dzieciakach.... dzień za dniem umyka miedzy palcami!!!

Nadeszła połowa ciąży - a co się z tym wiąże? oczywiście połówkowe usg :)

Nie mogliśmy się doczekać kiedy wreszcie pójdziemy rodzinnie popodglądać dzidzię...
Postanowiliśmy że zabierzemy ze sobą dzieciaki, by zobaczyły maleństwo na monitorze...

I to był bardzo dobry pomysł - pan dr był bardzo pomocny, dokładnie obejrzał dzidzię pokazał dzieciaczkom gdzie ma nóżki rączki i jak zajada buzią... po czym spojrzał na naszą parkę i mówi:

"dziewczynka, chłopaczyk.... i .... będzie kolejna dziewczynka" :)

Oboje z mężem uśmiechnęliśmy się do siebie, M. skwitował -" od razu wiedziałem... Julciu będziesz miał siostrzyczkę" na co młody "a czemu...? ja chciałem braciszka"

Po wyjściu wytłumaczyliśmy mu że będzie najstarszym i najważniejszym bratem i to on będzie musiał opiekować się "Dziewczynami" jak tato będzie wyjeżdżał... po takim tłumaczeniu Julo był już szczęśliwy i dumny... bo przecież będzie podczas nieobecności Taty najważniejszym facetem w naszej rodzinie!!!!

Teraz dzieciaki z wielkim przejęciem opowiadają wszystkim jak pan doktor podglądał dzidzię, jak smarował brzuszek mamy kremem żeby ją było dobrze widać... a mi za każdym razem w oczach stają łzy wzruszenia - kochane maleństwa tak dużo już rozumieją....

Wiecie, jestem naprawdę szczęśliwa - Hania (bo tak najprowdopodobniej będzie miała na imię) pięknie się rozwija, wagowo jest "idealna" jak to opisał pan dr - waży już około 307gram, więc moja cukrzyca ciążowa nie ma na nią żadnego wpływu... :) i jest najpiękniejszą Hanią na świecie!!!!! mimo iż chowała się przed nami jak umiała - wstydnisia mała, udało nam się złapać jeden jej profil na pamiątkę :)

A ja - mimo iż przytyłam dopiero 1,5 kg - cieszę się że moje dziecko tak pięknie rośnie a ja po porodzie nie będę miała za dużo pamiątkowych kilogramów do zrzucania - to chyba jedyny plus tej mojej diety cukrzycowej :)

Neli ulubione słowka...

czwartek, 22 marca 2012

Jak wiecie od dawna - Nela jest fanką swojej hulajnogi... zresztą oboje z Julkiem są fanami - teraz gdy nie jest jeszcze za ciepło śmigają nimi po domu! :)

Codziennie rano, przed wyjściem Julka do przedszkola dzieciaki robią wyścigi, codziennie ćwiczą skręty i hamulce... a Nelcia jak tylko straci swoją hulajnogę z oczu biegnie i krzyczy "Mamo mamo gdzie jest moja "Titinoga" bo tak właśnie nazwała swoją miłość.

Kolejnym ulubieńcem od dawna jest paczka tik-taków... Nela je uwielbia i dla nich zrobi prawie wszystko... oczywiście - na nie też ma swoją nazwę "Titati" są nierozłącznym słowem każdego naszego dnia :)

Nela mając dwa i pół roku już pięknie mówi całymi zdaniami, wymawia wszystkie wyrazy nad wyraz wyraźnie... tylko te dwa wyjątki towarzyszą nam do dnia dzisiejszego - a ja je tak uwielbiam że musiałam się z wami nimi podzielić... tak ku pamięci :)

Jeszcze jedno słówko mi się przypomniało... "Pimolówka" to ostatnio Neli ulubiona zupka pomidorowa :)

Czyżby wreszcie śpioszek się trafił? :P

poniedziałek, 19 marca 2012

Przez ostatnich kilka dni byłam troszkę poddenerwowana - przecież czułam wcześniej kopniaki... a teraz znów cisza... a na dokładkę mój lekarz wyleciał na dwa tygodnie na konferencję... i co tu robić?


Do tego cukry zaczęły mi spadać na łeb na szyję... a jak tylko zjadłam coś co szybko podniesie je do normalnego poziomu to był grubo ponad normę :( i jak tu trzymać dietę...

Zapisałam się wiec do mojej pani endokrynolog - niech przynajmniej z cukrami nam jakoś pomoże... Poszłam na umówioną wizytę - pani mnie zobaczyła i od razu pyta co i jak...

Zaczęłyśmy więc rozmawiać, ja wygadałam się że martwię się że cukry spadają...no i tymi ruchami...na co ona ze śmiechem - nie ma pani się czym martwić, to jest jeszcze za wcześnie... ale żeby mnie uspokoić poprosiła pielęgniarkę żeby sprawdziła tętno maleństwa. Gdy podczas badania weszła do gabinetu zdziwiła się i mówi: "o rany pani jest na prawdę chuda... faktycznie mogła pani już te ruchy wcześniej czuć..." :) na co ja tylko się uśmiechnęłam... no bo przecież je czułam... może dziecinka jest teraz inaczej ułożona... dlatego jej nie czuję... może kopie gdzieś w dół... sama nie wiem :)

Gdy pani pielęgniarka cisnęła głowicę do mojego brzucha nagle poczułam bum... i ona to poczuła - zaczęła aż się śmiać... i co - już uspokoiła się pani? poczuła je? :)
A bicie serduszka ucieszyło mnie tak bardzo że z gabinetu wyszłam w podskokach... i z rogalem na buzi który utrzymywał się do końca dnia :)

Tego dnia, wieczorem usypiając dzieci Mały Cud znów dał znać... gilgotał mnie od środka tak jak by "brały ryby" to było takie leciutkie dziubanie - ale tym razem ja jestem znów zupełnie pewna że to właśnie Ono dało znać że jest i ma się dobrze... :) że mam się aż tak nie przejmować...

Kochani, i powiem Wam że to uczucie jak dla mnie to najwspanialsze chwile życia... zawsze jak czuję ten "ruch motyli" to aż łezka mi się w oku kręci... taka bezbronna dziecinka mieszka w nas, kocha nas bezinteresownie nawet nas nie widząc... a my kochamy ją - kimkolwiek jest...!!!

Mam nadzieję że Maleństwo nabierze siły i z dnia na dzień będzie kopało mocniej... a ja już nie będę miała powodów do obaw że naszego Cudu nie czuję...

Rośniemy i rośniemy...

sobota, 17 marca 2012

I oby tak dalej :)


Chyba ciąża to jedyny czas gdy możemy spokojnie stawać na wadze i nie patrzeć że co miesiąc pokazuje więcej...

U nas - ciążowych cukrzycówek waga czasami nie szaleje aż tak bardzo, za co wczoraj mi się dostało od znajomej pani sprzedawczyni w pobliskim zaprzyjaźnionym sklepiku... bo gdzież można być takim szczupłym w 4 miesiącu ciąży... :)

Ale co zrobić... albo dieta albo insulina - ja wolę to pierwsze... :)
choć nie powiecie - brzuszek mam całkiem spory nie?

cukrzyca ciążowa lubi wracać...

sobota, 18 lutego 2012

Pierwsze badania w tej ciąży - obejrzałam wyniki "moim fachowym okiem" i się ucieszyłam - anemii nie ma :)

Poszłam do lekarza a on od razu że jutro chce mnie widzieć w szpitalu żeby zrobić szczegółowe badania... to było na samym począteczku - jeszcze Maleństwa dobrze na usg widać nie było...

Pierwsze badanie - obciążenie glukozą 75g... bleee... mało co i bym nie wytrzymała, dobrze że panie mi pozwoliły na zakup i wciśnięcie cytrynki do tego cuda bo inaczej by mi to przez gardło nie przeszło... przy życiu utrzymywała mnie też myśl o ogórkach kiszonych które po 2 godzinach będę mogła zjeść... (wiedziałam że w szpitalnym sklepiku można je kupić na sztuki) :)

Od razu po tym badaniu wiedziałam o co chodzi - zreknęłam jeszcze raz w swoje wyniki... w moczu wyszły ketony - to było winowajcą mojej tak wczesnej wizyty w szpitalu...

Po wypiciu tej słodkości (to była ostatnia słodkość tej ciąży) po 2 godz zmierzyłam sobie cukier swoim glukometrem - nie musiałam więc czekać na wyniki badań - cukrzyca była murowana!!!

Tak więc, od samego początku jestem na diecie... nie było to dla mnie aż takim szokiem, przechodziłam przez to już przy Neli... jednak było mi ciut przykro że ominął mnie wszystkie zachcianki wczesnociążowe... ale cóż - czego się nie robi dla zdrowia dziecka nie?

Od razu wyciągnęłam swoje notatki i wróciłam do swoich cukrzycowych postów... odstawiłam to co kocham jeść najbardziej - białe makarony, kopytka, pierożki, białe pieczywo, bułeczki...muszę o nich całkowicie zapomnieć :( znacznie też zmniejszyłam porcje ziemniaczków czy makaroniku w zupkach - i jakoś dajemy radę... :) o słodkościach nie muszę chyba pisać... a nawet nie wiecie jak mnie teraz do nich ciągnie...

Nie dość że od początku przyczepiła się dieta to na dokładkę pierwszymi objawami ciąży były nudności które utrzymywały się prawie do 11tc... W ciąży z Nelą też miałam nudności -ale pomagało mi picie coli i podjadanie żelków... tym razem to nie wchodziło w rachubę! na samą myśl o imbirze robiło mi się niedobrze więc nawet nie próbowałam jego cennych właściwości bo wiedziałam że w moim przypadku to nie skończyło by się dobrze... odrzuciło mnie całkowicie od wody niegazowanej - całe szczęście gazowana z cytryną i miętą jakoś jeszcze wchodzi... kawa też poszła od razu w odstawkę - nawet pomyśleć o niej nie mogłam... a wcześniej przed ciążą nie wyobrażałam sobie funkcjonowania bez niej...

12tc - ponoć w organizmie matki zachodzą jakieś skoki hormonalne i cukrzyca może zacząć szaleć po całości... jak będzie u mnie?
jeszcze nie wiem - dopiero zaczynamy ten tydzień...

Wizyta w szpitalu pod opieką specjalistów jest więc nieunikniona...proszę - trzymajcie w następnym tygodniu kciuki by jakoś dało się ujarzmić cukry bez użycia insuliny... ja ze swojej strony mogę obiecać, że będę robiła wszystko by nie dopuścić do wysokich wartości glukozy nie głodząc przy tym i siebie i dziecka!

A jeśli będzie niezbędna insulina... no cóż - nie będzie to przyjemne ale wiem że będzie to konieczne skoro lekarze tak zaopiniują... jestem pod najlepszą opieką wybitnych specjalistów :) wierzę im i dostosuję się do tego co będą zalecali... mimo iż wolała bym takich decyzji nie usłyszeć...

Ponoć każda ciąża jest inna - ta jest na pewno, ponieważ od samego początku musimy się bardzo kontrolować... mimo to wiem, ba jestem tego pewna że po tych 9 miesiącach postu maleńkie Cudo wynagrodzi nam to wszystko!!!! Dlatego mam silną wolę by wytrzymać i jakoś to wszystko przetrwać :) chyba nie mam też innego wyjścia nie? :)