cukrzyca ciążowa lubi wracać...

sobota, 18 lutego 2012

Pierwsze badania w tej ciąży - obejrzałam wyniki "moim fachowym okiem" i się ucieszyłam - anemii nie ma :)

Poszłam do lekarza a on od razu że jutro chce mnie widzieć w szpitalu żeby zrobić szczegółowe badania... to było na samym począteczku - jeszcze Maleństwa dobrze na usg widać nie było...

Pierwsze badanie - obciążenie glukozą 75g... bleee... mało co i bym nie wytrzymała, dobrze że panie mi pozwoliły na zakup i wciśnięcie cytrynki do tego cuda bo inaczej by mi to przez gardło nie przeszło... przy życiu utrzymywała mnie też myśl o ogórkach kiszonych które po 2 godzinach będę mogła zjeść... (wiedziałam że w szpitalnym sklepiku można je kupić na sztuki) :)

Od razu po tym badaniu wiedziałam o co chodzi - zreknęłam jeszcze raz w swoje wyniki... w moczu wyszły ketony - to było winowajcą mojej tak wczesnej wizyty w szpitalu...

Po wypiciu tej słodkości (to była ostatnia słodkość tej ciąży) po 2 godz zmierzyłam sobie cukier swoim glukometrem - nie musiałam więc czekać na wyniki badań - cukrzyca była murowana!!!

Tak więc, od samego początku jestem na diecie... nie było to dla mnie aż takim szokiem, przechodziłam przez to już przy Neli... jednak było mi ciut przykro że ominął mnie wszystkie zachcianki wczesnociążowe... ale cóż - czego się nie robi dla zdrowia dziecka nie?

Od razu wyciągnęłam swoje notatki i wróciłam do swoich cukrzycowych postów... odstawiłam to co kocham jeść najbardziej - białe makarony, kopytka, pierożki, białe pieczywo, bułeczki...muszę o nich całkowicie zapomnieć :( znacznie też zmniejszyłam porcje ziemniaczków czy makaroniku w zupkach - i jakoś dajemy radę... :) o słodkościach nie muszę chyba pisać... a nawet nie wiecie jak mnie teraz do nich ciągnie...

Nie dość że od początku przyczepiła się dieta to na dokładkę pierwszymi objawami ciąży były nudności które utrzymywały się prawie do 11tc... W ciąży z Nelą też miałam nudności -ale pomagało mi picie coli i podjadanie żelków... tym razem to nie wchodziło w rachubę! na samą myśl o imbirze robiło mi się niedobrze więc nawet nie próbowałam jego cennych właściwości bo wiedziałam że w moim przypadku to nie skończyło by się dobrze... odrzuciło mnie całkowicie od wody niegazowanej - całe szczęście gazowana z cytryną i miętą jakoś jeszcze wchodzi... kawa też poszła od razu w odstawkę - nawet pomyśleć o niej nie mogłam... a wcześniej przed ciążą nie wyobrażałam sobie funkcjonowania bez niej...

12tc - ponoć w organizmie matki zachodzą jakieś skoki hormonalne i cukrzyca może zacząć szaleć po całości... jak będzie u mnie?
jeszcze nie wiem - dopiero zaczynamy ten tydzień...

Wizyta w szpitalu pod opieką specjalistów jest więc nieunikniona...proszę - trzymajcie w następnym tygodniu kciuki by jakoś dało się ujarzmić cukry bez użycia insuliny... ja ze swojej strony mogę obiecać, że będę robiła wszystko by nie dopuścić do wysokich wartości glukozy nie głodząc przy tym i siebie i dziecka!

A jeśli będzie niezbędna insulina... no cóż - nie będzie to przyjemne ale wiem że będzie to konieczne skoro lekarze tak zaopiniują... jestem pod najlepszą opieką wybitnych specjalistów :) wierzę im i dostosuję się do tego co będą zalecali... mimo iż wolała bym takich decyzji nie usłyszeć...

Ponoć każda ciąża jest inna - ta jest na pewno, ponieważ od samego początku musimy się bardzo kontrolować... mimo to wiem, ba jestem tego pewna że po tych 9 miesiącach postu maleńkie Cudo wynagrodzi nam to wszystko!!!! Dlatego mam silną wolę by wytrzymać i jakoś to wszystko przetrwać :) chyba nie mam też innego wyjścia nie? :)

2 komentarze:

Karlita pisze...

dasz radę kochana :-) Dużo wyrzeczeń przed Tobą ale czego się nie robi dla dzieci :-)

Blog to wspaniała pomocna pamiątka :-) Człowiek po czasie zapomina o szczegółach a dzięki blogowi zawsze można sobie podejrzeć co i jak :-) odświeżyć pamięć :-)

Tulaski

Jak juz maleństwo będzie po tej stronie brzucha zabierzemy Cię na duuuuuży deser :-)))))

McDucha pisze...

hehe już mi ślinka na ten deser cieknie... :)