W smutku i zadumie nadszedł 13 tydzień mojego wewnetrznego życia... Pora dać Mamie jakiś znak bycia!!!!

piątek, 19 grudnia 2008

Mama, mimo iż ciągle jest smutna i zamyślona to próbuje wprowadzić do naszego mieszkania świąteczną atmosferę – bo przecież mamy Święta!

Jejku... jak pięknie pachną te pierniki które właśnie opiekliśmy... czuję je i nie mogę się doczekać aż Mama je spróbuje... No – kopnę ją mocniej żeby dać jej znak że mam na nie ochotę :)

Poczuła coś ale gapa pomyślała że to kiszki jej marsza grają... No wiesz Mamo – jak możesz mnie z kiszkami pomylić... muszę jeszcze ciut poćwiczyć żebyś wiedziała że to ja!!!

A jak pięknie pachnie to drzewko które właśnie przyniósł do domu Tato... Ponoć to nazywa się choinką – a ta nasza jest najpiękniejsza!!!! Julowi się strasznie podoba...ciągle biega i krzyczy coś po swojemu... chciałbym też ją zobaczyć – Mamo proszę zrób mi jej zdjęcie...

Haha tydzień po tym moim ”sPIERNICZONYM” kopniaku nabrałem masy i znowu dałem Mamie znać że jestem... Tym razem mnie poczuła – ależ była szczęśliwa!!!!! A ja razem z nią – że wreszcie możemy się spokojnie komunikować...
Mamo – umówmy się – jak mi coś smakuje to kopię żebyś jadła tego więcej... a jak mi nie bardzo smakuje to siedzę cicho żebyś wiedziała że to nie jest najlepszy pomysł na nasze jedzonko ok?

Uwielbiam Mamo jak dajesz mi poczuć ciepło Twoich rąk... uwielbiam jak starasz się mnie zrozumieć i ze mną rozmawiać... uwielbiam być z Tobą i w Tobie mieszkać – tu jest tak spokojnie, cichutko i cieplutko... dlatego będę ćwiczył żebyś czuła mnie mocniej każdego dnia!

:(

poniedziałek, 1 grudnia 2008

Niestety Mama nie chodziła długo uśmiechnięta... 30 listopada 2008 roku jej ukochany Dziadzio Stefcio odszedł... Mama strasznie płakała mimo iż wiedziała w głębi duszy że mojemu Pradziadkowi teraz jest lepiej – nic go nie boli, jest szczęśliwy i patrzy na nas wszystkich z góry wylegując się na jednym z białych obłoczków...

Zresztą Mama kiedyś mi przeczytała po cichutku taki cytat:

„Śmierć nie jest kresem naszego istnienia - żyjemy w naszych dzieciach i następnych pokoleniach. Albowiem oni to dalej my, a nasze ciała to tylko zwiędłe liście na drzewie życia.”

Mamo pamiętaj że Pradziadek nadal żyje w Tobie, w Twoich Rodzicach ,w jego wnukach i prawnukach... Będziesz nam o nim opowiadała i dzięki temu On jest i będzie nieśmiertelny!!!

Właśnie mija 10 tydzień Mojego Istnienia a brzuchol Mamy już się zmienia...

piątek, 28 listopada 2008

Mama znowu dziś była przeszczęśliwa bo profesor (tak zwą tego pana co próbuje się do mnie „dostać” jak mama idzie do szpitala na badanie) zlecił zrobienie mi tego szumu o którymś już Wam kiedyś pisałem... Nie trwało to długo ale ten pan co ten szum robił nagrał mamie krótki filmik... więc już mają nagranego mnie śpiącego na płycie... Zobaczcie – umiem już rączkami zakrywać sobie rączkami buzię... :)


Mama zrobiła fotkę mojego mieszkanka... ponoć jak na mój wiek to mam już duże lokum... poptrzcie i oceńcie :)

Całe szczęście moja Mama nie narzeka na rosnący brzuch – a wręcz przeciwnie – jest w nim zakochana... ciągle go głaszcze, dba by nic nie ściskało i nie zniekształcało moich ścian – Mamo juz teraz kocham Cię za To!

Codzienne rytuały

piątek, 14 listopada 2008

Mój braciszek jest kochany... nie wie jeszcze kim jestem – czy siostrzyczką czy braciszkiem a tak bardzo mnie już kocha – ciągle przytula się do mamy i całuje jej brzuszek ( Mama mówiła mu że teraz to jest moje przenośnie mieszkanko) Julo jest taki słodki... uwielbiam jego głos – jak zbliża się do nas to staram się przytulać do miejsca gdzie on przykłada główkę lub rączkę... Już dziś czuję że będzie łączyła nas magiczna więź... :)


Kolejnym codziennym rytuałem jest słuchanie takiej miłej melodyjki którą dostałem od Rodziców na mój pierwszy Dzień Dziecka– mama puszcza ją Nam jak usypiamy – na brejdaka to działa nasennie a mnie jeszcze bardziej rozbudza – wtedy chce mi się fikać i pływać...


Uwielbiam też jak Mama czyta nam książeczki... Często Brejdak jako „Starszy” wybiera co będziemy dziś czytali.... nie rozumiem tylko czemu on ciągle wybiera albo „Lokomowywę” albo „Kotek mieszka na wsi” – przecież oboje znamy już te książeczki na pamięć :) No nic – jak narazie „Brzuchomówcy” i ryby głosu nie mają jak to mawia moja Mama :)

Mija 6 tydzień ...

piątek, 31 października 2008

Wracamy właśnie samochodem od Babci Ewci... Na zewnątrz ponoć pada deszczyk i jest ślisko – Mama mówi że to okropna pogoda. Ja jeszcze nie mam zdania – przecież u mnie jest cieplutko i różowo... mi się tu podoba :)

Nagle... co to było – coś mnie ścisnęło... Mój domek się poruszył... trzęsienie ziemi czy co? Mamie zaczęło mocniej bić serce – coś się dzieje...

Tato mówi że to mała stłuczka była, że jakaś babka wjechała w nasz samochodzik... no ale dlaczego moje mieszkanie zostało tak wytrzęsione? No nic, mogę spać spokojnie bo Mama już się uspokoiła... to nie było nic poważnego – całe szczęście...

O rety – Moja Mama znowu się martwi... Chyba za bardzo teraz wszystko przeżywa – ale to kwestia tych hormonów jak to mówią...
Znowu słyszę warkot samochodzika – lubię takie łagodne huśtanie... Wiem że gdzieś jedziemy.... tylko gdzie? I czemu Mama znów płacze? Czego się martwi – przecież ja czuję się świetnie a oni ciągle coś mówią że nie wiadomo co się dzieje...

Tato mówi że jesteśmy na „przymusowych szpitalnych wakacjach”... jednak czuję że Mama nie jest z tego powodu szczęśliwa...Nie bardzo odpoczywa... nie ma tu słonka i basenów – jesteśmy sami – tylko ja i Ona...w tym pokoju hotelowym mieszkają też inne panie co ciągle gadają i się śmieją – dobrze, przynajmniej czasami rozweselą mamę bo mi się to jeszcze nie udaje... Nawet nie mogę jej mocniej pomyziać żeby mnie poczuła – wtedy by wiedziała że nic mi nie jest...
Pewnie Mama tęskni też za Moim braciszkiem – zwą go Julem... Mama boi się jak Julo uśnie bez nas – zawsze się do nas przytulał a teraz musi spać z Tatą – ale przecież to nic strasznego... ja uwielbiam jak Tato glaszcze mój brzuszek i do mnie mówi- Wiem wtedy że mnie kocha i czeka na mnie...
Mama dodatkowo martwi się o mnie, ciągle coś mówi o jakiś plamieniach... że nie wiadomo jak ja to zniosę – zupełnie niepotrzebnie, przecież ja mam się świetnie! Mamo słyszysz – krzyczę do Ciebie – czuję się super i jest mi u Ciebie bardzo dobrze. Pływam sobie kiedy się obudzę, jest mi cieplutko, słodkie jedzonko mam ciągle podgrzane i gotowe do podjadania... czego tu więcej chcieć :)

O rany – co to było... czemu było tak głośno... nie wiem co się dzieje – ale jestem szczęśliwy bo Mama jest szczęśliwa! Mówi że podglądała mnie na USG– ponoć wyglądam jak „Groszek”, jestem taki malutki... Mama ma nawet moje zdjęcie – ciekawe czy będę na nim podobny do siebie...

Pierwsze tygodnie Mojego Istnienia...

sobota, 4 października 2008

Dzisiaj jest sobota 04.10.2008

Jestem.... Są nas miliony... i ja jestem... ale gdzie?

Jak tu jest dziwnie – wszędzie tunele – którędy do mety? W którą stronę biec? - Czemu tu nie ma drogowskazów... ?

Biegnę przed siebie... muszę być pierwszy !!!! :)

META... udało się – wrota się otworzyły a ja wygrałem wyścig... jeszcze nikt o tym nie wie
– nagrody będą rozdawane później – za 9 miesięcy...

Moje mieszkanko jest narazie malusie – niezauważalne... jednak Moja Mama coś zaczyna podejrzewać – mówi że dziwnie się czuje... że jej słabo i niedobrze... i musi ciągle coś zjeść!

Co ona robi – z samego rana bierze jakieś paseczki - sika na nie – o nie!!!! Kobieto – jeszcze nie teraz... jest za wcześnie No właśnie – nie wytrzymała i nasikała... i klnie że znowu jedna krecha...
A ja rosnę... z sekundy na sekundę jest mnie więcej...

Moja Mama jest strasznie niecierpliwa – we wtorek 14.10 z samego rana (bo dospać nie mogła) pobiegła na badanie krwi i zrobiła test Beta HCG... i teraz wszystko się wyda – że jestem, że wygrałem i że będę tu mieszkał przez kolejne dziewięć miesięcy...

Cóż za radość... czemu ona nie może w to uwierzyć że to naprawdę ja... czy potrzebuje więcej dowodów – po co znowu sika na te paseczki... Haha tym razem pojawiły się dwie kreseczki – widać że już jestem większy... nie da się mnie przeoczyć!

Mama stara się być silna i nie mówić o Mnie nikomu... chce zrobić Tacie niespodziankę na jego urodziny, tylko czy wytrzyma – bo widzę że ciągle przygryza język żeby się nie wygadać...

Wreszcie nadeszła sobota – z samego rana Tato dostał jeden z białych paseczków w prezencie – rany... co oni widzą w tych paseczkach że płaczą na sam ich widok!

Dziś też cała Rodzina dowiedziała się że Jestem... Chciałbym ich poznać... chyba są nam bliscy bo wszyscy się strasznie wzruszyli... Kazali teraz Mamie odpoczywać bo ponoć ja zabieram jej całą energię – ale jak to możliwe? Przeciez jestem taki malutki...