Przeistoczenie...

piątek, 15 stycznia 2010

Wiecie co, dziwnie to wyglądało że na blogu byłam nadal podpisywana jako Dzidzia... postanowiłam to zmienić - od tej chwili będę sobą - McDuchą, matką żoną i kochanką :)

A tak poważnie to zastanawiam się czy nie powinnam założyć kolejnego bloga, tym razem od początku takiego rodzinnego... a może ten przeistoczyć w taką rodzinną sagę... sama nie wiem.

Jak narazie będę pisać tu, a co będzie za kilka dni - zobaczymy, czas pokaże.
Jak tylko się czegoś dowiem o zmianach to Was poinformuję... :)

Namiot bezcieniowy...

czwartek, 14 stycznia 2010


Julian będzie fotografem...tak, to jest fakt :)
Dało się to poznać już wcześniej, kilka miesięcy temu jak mały Julian chodził i fotografował otoczenie i wszystkie ciotki swoją własną minoltą... teraz jak tylko Michał zakupił namiot bezcieniowy żeby porobić zdjęcia do naszego sklepiku to mały Juleczek był pierwszy do sprawdzania jak to działa i wygląda- wskoczył więc do owego namiotu i obejrzał wszystko dokładnie, po czym wyskoczył i złapał aparat postawiony na obiektywie przed namiotem. Nie dało się go odciągnąć... najlepszą frajdę miał z włączania halogenów i ustawiania ich w miejscach które mu się wydawały najlepszymi pozycjami do zrobienia danego zdjęcia (dziwnym trafem nigdy nie był one ulokowane przez Juliana tam gdzie Michał chciał :) walczyli więc nasi mężczyźni przez chwilkę, po czym Tato poddał się rozłożony na łopatki)

Zimowe szaleństwa... ku pamięci dziecięcych czasów beztroski...

W tym roku zima daje się nam we znaki... mrozy w nocy dochodzą do -20 stopni Celsjusza, w dzień wcale nie jest lepiej.... brrrrr a na dokładkę śniegu nawaliło tyle że ledwo daje się przejechać samochodem z miejsca w miejsce... dorośli psioczą i czekają "oby do wiosny"
Julciowi jednak ani mróz ani śnieg nie straszny... Jak widzicie na zdjęciach młody ma niezłą frajdę wychodząc na dwór - a najlepszą zabawą jest odśnieżanie... u Babci Ewci ma nawet swoją łopatę... :)
Po ciężkiej pracy odśnieżania chodnika przyszedł czas na turlanie -walanie :) ale było śmiechu i radości...


Nelcia też nam pomagała i u mamy na rękach wtórowała... a do zabawy pierwszą chętną była i śmieszne minki do obiektywu od razu robiła... :)


Uwielbiam to zdjęcie Juliana - widać w nim mojego kochanego urwisa w całej okazałości...