Moje małe święto... :)

piątek, 13 lutego 2009

Dziś jest piątek... piątek 13... Mama rano śmiała się że ten dzień musi być szczęśliwy - i tak było!
Dzisiaj jest nie tylko wyjątkowo szczęśliwy dzień - To właśnie dziś mam swoje małe święto...

Koło południa pospałam sobie bo znowu gdzieś pojechaliśmy...tak miło bujało... Mama ułożyła się wygodnie w samochodzie więc miałam okazję się wyspać pluskając się na moim dmuchanym materacu :), gdy dojechaliśmy na miejsce okazało się że byliśmy u Babci Ewci... poznałam ją po głosie! :) Były też obie ciotki- fajne są z nich babki! A jakie gaduły... :)

Mama od razu zabrała się za robienie tego napoju "powerowego" zwanego przez Mamę "kawusią lurusią" gdy nagle usłyszałam jakiś nieznajomy głos... Tak to był On!
Wyobraźcie sobie że ten Pan co go usłyszałam okazał się być moim Wujem... po chwili okazało się że On też będzie moim Tatem... nie, nie tym który tak chrapie w nocy - tego przecież już znam od dawna.... Dziś poznałam swojego Tatę Chrzestnego!!!! Mama mi mówiła że ma na imię Tomek i że to świetny facet z wielkim serduchem!!!!! Mama opowiadała również, że wcześniej - gdy nas z Julem jeszcze nie było na świecie Rodzice często przesiadywali z wujem gadając, śmiejąc się i pijąc tą kawusię... ale wtedy mieli do niego dużo bliżej - bo mieszkali nad wuja mieszkaniem... :) Teraz czasy się troszkę zmieniły, Rodzice przeprowadzili się, Wujo założył firmę więc czasami jest zabiegany no i my musimy jechać naszym samochodzikiem żeby Go spotkać!
Ale to nic -to nie zmienia faktu że On jest super i że wszyscy lubimy spędzać z nim czas... A żebyście słyszeli jak Julo go uwielbia... wczoraj ponoć nie odstępował go na krok - a jak się śmiał jak się razem bawili!

Na serio - Wujo jest super - teraz sama to wiem, znam go już przecież :)

Niespodoziewajka...

czwartek, 12 lutego 2009

Co się dzisiaj dzieje Mamusiu - dlaczego tak szybko bije ci serducho...? Ciągle biegasz po domu i mówisz że jesteś poddenerwowana... że się nie wyrabiasz, że...
A no faktycznie - właśnie podsłuchałam jak rozmawiałaś z Tatą że wybierasz się na wizytę do tego pana... Nie martw się - przecież obie czujemy się świetnie :) To ja mam powód do nerwów i zastanawiania się co zrobić jak byście chcieli mnie podglądać... ciągle mi to siedzi w głowie! Ciągle wymieniam za i przeciw... i nadal nie wiem co zrobię...

O już jedziemy.... jak miło nas buja ten samochodzik... :) Ty się śmiejesz a mnie zaczynają cisnąć Twoje spodnie - Muszę Ci to powiedzieć... uwaga - kopp koppp - nie ciesz się że się poruszam tylko siądź w jakiejś wygodniejszej dla nas obu pozycji... :) No lepiej.... lepiej...

Dojechaliśmy... MAMO - SPOKOJNIE... martwię się o Ciebie! Nikt na nas tu nie będzie krzyczał, nikt nie będzie nas oceniał - to dlaczego czujesz się jak przed egzaminem...?

Widzisz - nie bło tak źle... Nerwy opadły... moje nerwy bo Twoje chyba jeszcze bardziej się znerwiły :)

Wszystko dlatego że ten pan nie chciał mnie dziś podglądać... stwierdził że jestem za mała i że za trzy tygodnie będzie lepszy dzień na to... Ja się cieszę - mam trochę więcej czasu na ukrywanie się, za to Ty Mamusiu musisz jeszcze poczekać... Jak to pięknie napisała jedna z forumowych ciotek: "...Przyjdzie ten dzień. To jak czekanie na Gwiazdkę. Ciekawe, kogo znajdziesz pod choinką? icon_smile.gif"
No właśnie Mamo -Nie martw się! - najważniejsze że mamy się dobrze... a ja... Kim jestem Tym już zostanę! Jak mam nosić kiecki to jeszcze zdążymy je kupić po następnej wizycie a jak mam nosić portki - to i tak macie ich już pod dostatkiem!

Całuję brzuszek od środka... uściskaj proszę ode mnie Jula i Tatę!

Nowina... Mama urodzi syna... :) * / Nasa podaje że córek czas nastaje... :) *

wtorek, 10 lutego 2009

*niepotrzebne skreślić

Jutro Mama idzie na wizytę do tego pana profesora...pewnie ten pan znowu będzie chciał mnie podglądać... więc tak od tygodnia już zastanawiam się czy zdradzić im kim jestem... Muszę to poważnie przemyśleć... wypisać wszystkie za i przeciw :)

Za:

  • Wybiorą mi wreszcie jakieś imię – jak mi się nie będzie podobało to mam czas aby im to powiedzieć
  • Mama zacznie kupować mi ubranka przeznaczone dla mnie a nie dla „obojniaka”
  • Może kupią jakiś kolorowy „akcent” do mojego miejsca w pokoiku...

Przeciw:
  • Nie będzie tak dużej niespodzianki jak się urodzę... no chyba żebym teraz ich zmyliła i potem pokazała się w innym wydaniu :)
  • Może lekarz zadecyduje za mnie i powie kim jestem nie patrząc dokładnie... i zmyli Rodziców całkowicie... Wtedy to będzie niezależne ode mnie – Rodzice się nastawią i potem będą mieli niezły mętlik w głowie...mam na to pozwolić?
  • Wszystkie ciuchy będę miała albo różowe albo niebieskie – a jak bym się tak jeszcze pochowała przez jakiś czas to Mama kupi trochę ubrań neutralnych... tak dla odmiany :)

Kurcze no – trzy do trzech... no i co mam teraz zrobić?

Podpowiedzcie coś drodzy Czytelnicy... Czekam na sugestie do jutra rana... :)

Wspomnienia ze wspólnego jedzenia :)

Niektórzy mówią że kobiety oczekujące takiego Cudu jak JA :) mają różne zachcianki żywieniowe... zaczęłam się więc Mamo zastanawiać jak to było z nami...

Na początku naszło mnie na kwaśne, tak bardzo chciałam poznać ten smak... Mamo pamiętasz jak nie mogłaś się oprzeć świeżemu sokowi z pomarańczy... aż wysłałaś Tatę po wyciskarkę... :)
I tak nam pozostało do dziś - możemy obie zajadać się kilogramami pomarańczy!

Następnym etapem naszych zachcianek było wszystko co słodkie... mniam - pamiętam jak poznałam smak słodyczy... Zjadłaś wtedy batonika... takiego malutkiego batonika a on dał mi takiego kopa że pływałam po nim calusią godzinę i wcale nie byłam zmęczona :) Teraz też czasami mnie najdzie na słodkie - ale już się nauczyłam za który sznureczek mam Cię pociągnąć żebyś podjadła jakąś czekoladkę :)
Pamiętam jak podsłuchałam Twoją rozmowę z Tatem - on się śmiał że dzięki tej ciąży przynajmniej ciasta sobie podjemy - bo Mamo piekłaś ciągle coś nowego "do wypróbowania" z przepisów forumowych ciotek :) Potem Tato narzekał: "szkoda że nasza ciąża kończy się tak niedługo...a wraz z nią znikną te pyszne ciasta... :)"

Od miesiąca Mamusiu rozpieszczasz moje podniebienie, tylko troszkę zgłodnieję - szturchnę Cię raz łokciem a Ty od razu odczytujesz moje intencje - razem zmierzamy do lodówki i po minucie dociera do mnie smak naszych ulubionych kabanosków... Uwielbiam je tak jak ty! Tylko zastanawiam się - czemu Tato się tak dziwi że kilogramami znikają nam one z lodówki :)

Zaraz po kabanoskach znowu nachodzi nas na coś słodkiego - a może tak byśmy zrobiły galaretkę z owocami? Co o tym myślisz Mamo?

cdn... Julcio wstał i woła am am :) wiec pewnie i my coś podjemy... :)

ps. Co zrobić że ja tak szybko rosnę -dlatego potrzebuję TYLE pożywienia... nie złość się na mnie! :)