Podsumowanie 2 pierwszych miesięcy wspólnego życia...

środa, 26 sierpnia 2009


Nela tak się do nas uśmiecha odkąd odkryliśmy dzięki cioci Madzi kropelki na kolki - Sab simplex albo polski jego odpowiednik - Bobotic u nas działają cuda... mamy uśmiechnięte dziecko które rozgląda się z ciekawością na cały świat!


Pierwszą noc "poza domem" Nelka spędziła u cioci Ani i wuja Pawła podczas ich pobytu nad morzem... Dzieciakom bardzo podobały się wakacje tylko Juleczek biegał po domu z Tyma zdjęciem i mówił "Tyma ni ma albo Zizi nie ma..."

Rodzinka prawie w komplecie...

Czyż nie widać szczęścia w ich oczach?

Zagubiona na poprzednim zdjęciu Mama z córą... :) czy nie jesteśmy do siebie podobne?


Uwielbiam to zdjęcie Neli i zakochanego w córci Taty... jak dla mnie ma jakąś magiczną moc...


Nelcia szybko uczy się od Julcia -mając dwa miesiące zaczyna gaworzyć... pewnego dnia mając bardzo dobry humor bo brzuszek jej nie dokuczał pogadała sobie z matką troszkę :)


O goście goście przyszli...


Odwiedziła nas mała Julcia - dzieciaki miały niezłą frajdę...


A tutaj (zdjęcie poniżej) Julcio z Nelką odwiedzili dziewczynki cioci Tereski... Iga i Ania bardzo miło przyjęły gości...


Nelka uwielbia jeździć samochodem- choć nie tak bardzo jak Julek któremu ostatnio nie schodzi z ust zdanie "chce do buma!" Jak tylko zobaczy którąś zmotoryzowaną ciocię albo dziadka - to od razu wyłudzi kluczyki, prowadzi do samochodu - usadawia siebie na miejscu dla kierowcy a osobę towarzyszącą albo obok albo z tyłu samochodu - i wtedy rozpoczyna się fajowa zabawa - kręcenie, włączanie, troąbienie.... wszystko to co robi prawdziwy kierowca - no poza przeklinaniem innych kierowców :) (przynajmniej narazie Julcio nie klnie na nikogo ale szybko się może nauczyć...)

Takie małe samochody też ostatecznie dają frajdę... Julcio uwielbia wszystko co ma 4 koła i robi bum... :)

Oprócz samochodów Julian ma jeszcze jedną pasję - malowani farbami... każdego dnia jak tylko znajdzie pędzelek to woła o farby i maluje piękne rysunki a także stół krzesło i siebie przy okazji... :) Ależ czy to właśnie nie jest wspaniałe w dzieciństwie?


Nelka - korzystając z ciszy i tego że Julian jest zajęty i jej nie trycia - smacznie sobie podsypia... a że smok naszym dzieciakom ewidentnie nie smakuje więc Nela od czasu do czasu znajduje sobie coś lepszego... nie ma to jak własny kciuk :)


Ach to słońce... niech ktoś je zgasi... :)


Julciowi za to podoba się gorąco - przynajmniej może pobiegać rozgolaszony u cioci na podwórku :)


A wiecie jak dobrze smakuje obiad zjedzony na świeżym powietrzu... od razu dzieciakom apetyt dopisał :)



Mam wspaniałe dzieciaki nie?
I wiecie co mnie cieszy najbardziej - że Julcio tak wspaniale przyjął siostrę... od początku ją głaszcze, całuje, przytula... jak tylko mała płacze to Julian chce ją brać na ręce by ją uspokoić...

A Nela - jak zobaczy brata to nie może od niego oderwać wzroku...

Sagę rodziną czas zacząć... :)

Witajcie, Nelka po przyjściu na świat ma tyle interesujących rzeczy do zobaczenia i nauczenia że ma coraz mniej czasu bo tutaj zaglądać :) - korzystając więc z okazji ja - czyli Magda - mama dwójki małych urwisów postanowiłam popisać tutaj "ku pamięci" trochę o naszym życiu... Mam nadzieję że Nela nie będzie mi miała za złe :)


Tak wyglądają moje urwisy - Nelka mając niespełna dwa miesiące i Juleczek z prawie dwoma latkami na koncie :)
Odkąd urodziła się Nelka nasze życie nabrało podwójnego tempa - czasami budzę się rano, a raczej dzieciaki budzą mnie rano i zanim zdążę się na dobre rozkręcić to kąpiemy maluchy i kładziemy je spać... ucieka nam dzień za dniem niesamowicie...
U
siadłam ostatnio wieczorkiem i tak pomyślałam że ten okres już nigdy nie wróci, że dzieciaki tak szybko rosną a ja nie mam czasu nawet nacieszyć się tymi chwilami kiedy mam takich kochanych malutkich urwisków jeszcze tak zależnych od nas... i dlatego właśnie postanowiłam popisać troszkę naszego życia dla samej siebie - by choć tutaj zatrzymać na chwilkę czas... by mieć coś co kiedyś przywoła do mnie ten posmak rodzicielstwa, ten czas nieprzespanych nocy i rozkrzyczanych czasami dni :)

No dobrze - ale od czego zacząć... jak opisać ten bieg, miłość, śmiech, płacz, krzyk, dziecięcą radość, usmiech... jak opisać nasze życie skoro ono każdego dnia nawet dla nas samych jest nadal nieodkrytą kartą... w każdej chwili zauważam nowe rzeczy, nowe fakty, mam nowe przemyslenia nawet do tych chwil które już bezpowtornie minęły...

Może zacznę więc od dnia dzisiejszego - od tej chwili którą jeszcze mogę "złapać" i przelać teraz na ten biały ekran :)

Siedzę sobie z herbatką w ręku, mąż baluje z kolegami, dzieciaki śpią - ach jak dobrze posiedzieć w ciszy.... dzisiejszy dzień był strasznie hałaśliwy - Nelka nie mogła spać bo Julian ją ciągle budził, Julek nie mógł usnąć bo Nelka płakała... i tak w kółko :) do tego dodajcie sobie 30 stopniowe upały i mieszkanko na poddaszu 4 piętra w bloku... uffff to było nie do wytrzymania, w pewnej chwili miałam tak dość krzyków i płaczu dzieciaków że miałam ochotę wstać tak jak siedziałam i wyjść...tak po prostu wyjść i pójść przed siebie by odpocząć...

Udało mi się okiełznać dzieciaki dzięki wspaniałemu wynalazkowi jakim okazał się nasz wózek kupiony specjalnie dla naszej dwójki :) Zobaczcie sami - czyż nie wyglądają słodko?


Całe szczęście że takie dni nie zdarzają się często... całe szczęście że ostatnimi czasy urlopowalismy u ciotki Ani w domku podczas jej nieobecności :) no i całe szczęście że na najbliższe dni podczas zapowiedzianych upałów mamy zaproszenie do domku nad Wytycznem :) tam nie będzie tak gorąco... :)