Mój nowy pokoik...

sobota, 13 czerwca 2009

Zobaczcie jakie łóżeczko przygotowali dla mnie Rodzice z Julkiem... :)
Czyż nie wygląda słodko?


Ostatki u Matki... :)

Witajcie z ranka, chciałam się pochwalić że nadal mieszkam u Mamy... i jest mi tu naprawdę dobrze -aż zaczynam się zastanawiać czy tak szybko zmieniać mieszkanko na większe :)

Tylko mamy taki mały problem, że dopadła nas bezsenność... Mama codziennie rano wierci się z boku na bok, ja też nie mogę się ułożyć - ale to chyba przez to wiercenie się Mamy :D i tak wstajemy o 6 rano zamiast spać dopóki Julo nam pozwala... potem ja się układam i smacznie zasypiam a Mama - łazi po całym domu utykając różne rzeczy...

No nic - po moim wyjściu będę musiała dać jej trochę odespać - bo coś czuję że ona tak przeżywa to że już niedługo będę z nimi... słyszę jej myśli - codziennie się zastanawia -co jeszcze powinna zrobić, co przygotować, jak i kiedy... ciągle coś pierze, kupuje, pakuje, gotuje... i dziwić się że jej szkoda czasu na leżenie i odpoczynek....

A ja - odsypiam teraz całe dnie - żeby po wyjściu mieć siły na obserwacje i zapamiętanie kto jest kim... wiele będę musiała się nauczyć, aż czasami mnie to przeraża - skąd ja to wszystko będę wiedziała... jak będę potrafiła jeść jak nie będę miała już tej rurki pokarmowej doprowadzonej do mojego brzuszka.... jak będę potrafiła powiedzieć Mamie że jestem głodna, że mam mokro albo że mnie coś boli... jak? przecież ja nie znam jeszcze tego ich języka - próbowałam ćwiczyć ale nie wychodzi mi to jeszcze tak żeby mnie zrozumieli - a czasu mam coraz mniej...

W poniedziałek idziemy do tego pana prof - ciekawe co powie jak tym razem zobaczy Mamę... ostatnio nie pomylił się mówiąc że nie wygląda na rodzącą... :)
Teraz już mógłby powiedzieć że pora na wyjście - nie wiem czy wiecie ale zbliża się ślub i wesele w Rodzinie (ciocia Monika i wujek Mariusz mają sobie powiedzieć TAK) - tak byśmy z Mamą chciały być z nimi... przynajmniej na chwileczkę. Ale jak ja pomieszkam tu jeszcze trochę to będę za mała żeby tak do ludzi wyjść... więc muszę się szybko decydować - wóz albo przewóz... :)

No nic - zobaczymy co ten profesor podpowie - posłucham go bo nie mam wyjścia - on wie najlepiej co będzie dla mnie dobre :)

poniedziałek, 8 czerwca 2009

Wiecie co, byłyśmy z Mamą dziś u tego Pana co do mnie zagląda - dziś był trochę zajęty bo właśnie się gdzieś zbierał i prawie wychodził, Mama złapała go w drzwiach... Po krótkiej rozmowie powiedział nam że mamy jeszcze wytrzymać ten tydzień - bo jego nie będzie w szpitalu... że ponoć Mama nie wygląda na taką która ma już rodzić :) (nie wiem - może to jakiś magik, nie tylko prof ginekologii) i że jak ja bym zbyt szybko uparła się na wychodzenie to Mama ma natychmiast jechać do szpitala do niego na oddział, mówić że mam wyjść na tą stronę przez cesarskie cięcie i że mamy się nie martwić - bo on ma świetnych fachowców na oddziale i oni będą wiedzieli co dalej robić :)

Piszę więc do Was żeby się poradzić - czy wychodzić wcześniej czy jeszcze przeczekać ten tydzień - niech ten pan wróci i wszystko zaplanuje od A do Z...? Jak myślicie?

Mama mówi że skurcze czuje cały czas - że nie są jeszcze bardzo regularne ale pojawiają się coraz częściej... więc jak tak dalej pójdzie to one mnie wypchną czy będę tego chciała czy nie, mimo mojego zapierania się nogami :)

Tak się też zastanawiałam, czy na pewno to co mnie tak upycha w tym tunelu to te słynne skurcze?

Myślę że dobrze je rozpoznałam - bo zawsze jak one mnie upychają to mamę zgina i aż przystaje w miejscu... potem mówi że miała mały przepowiadający skurcz -stąd wiem o czym mowa :)

No dobra - bo zboczyłam z tematu - poradźcie co robić - wychodzić czy się zapierać?