Codzienność...

środa, 12 stycznia 2011

Czy będę monotematyczna jak napiszę Wam że Julian gorączkował, że miał kaszel i od kilku dni siedzimy w domu i się inhalujemy....

Czy będę monotematyczna jak napiszę że Nela się dzielnie broniła ale niestety nie wybroniła - i złapała od Jula chorobę... ona też teraz gorączkuje i marudzi...

Czy każde dzieciaki tak przechodzą "łapanie odporności"?

Bo ja już nie wiem, czy to ja coś źle robię... czy to moje dzieci tak wszystko łapią, czy to jest ta zwykła codzienność rodzica który pośle starszaka do przedszkola...???

...Mam tysiące takich pytań w głowie, co dzieciaki pozdrowieją to tłumaczę sobie że będą silniejsi i zdrowsi później... aż do kolejnej choroby - wtedy załamuję ręce - ...znowu chore??

Lekarz twierdził że dzieci muszą się wychorować... ale nie powiedział jak długo... każdy z nas jest przecież inny... jedne szybciej nabiorą odporności, inne będą dłużej chorowały - ale ponoć kiedyś to się skończy... kiedyś...

A jak na razie czeka nas mierzenie temperatury, czopki, syropki, leki, inhalacje... i właśnie tak ostatnio zlatuje nam dzień za dniem... a ja zastanawiam się ile jeszcze wytrzymam...? kiedy dzieci wreszcie przestaną chorować i nabiorą tej odporności byśmy mogli odpocząć od chorób i ciągłego życia z zegarkiem w ręku, bo przecież trzeba pilnować kiedy które co dostało i co powinno jeszcze wziąć...

Korzystając z okazji że Julo siedzi w domku robimy niespodzianki na Dzień Babci... ale o tym później, bo przecież to mają być niespodzianki :)