przemyślenia...

środa, 23 lutego 2011

Ostatnimi czasy jakoś wszystko wyglądało szaro... chyba przemęczona jestem tą długaśną zimą... i do tego ciągłe zabieganie i zapracowanie Michała, choroby dzieciaków, siedzenie w domu bez możliwości zużycia dziecięcej energii na dworze, listy zakupów zalegające na półce... i tak się zbierało ziarenko do ziarenka... Do tego wszystkiego doszła jeszcze jedna tragedia naszej koleżanki która dała mi wiele do myślenia...

Wczoraj przesiedziałam pół godziny i przepłakałam - tak dla oczyszczenia swojego organizmu, po czym przemyślałam nasze życie i ponownie stwierdziłam że jestem szczęściarą która ma koło siebie Swoje 2 maleńkie Szczęścia biegające i wciąż wołające mama mama... i jedno ciut większe :)

Wiecie, wydaje mi się że zatracamy się w pogoni za lepszym życiem nie dostrzegając często tego piękna danej chwili... Żeby coś zmienić w swoim życiu postanowiłam zamiast smucić się tym że znów musimy siedzieć w domu wykorzystać ten czas i cieszyć się tym razem tym, że mamy możliwość pobycia z dzieciakami ciut dłużej, bez porannego pośpiechu... tak po prostu cieszmy się czasem wspólnie spędzanym przy pracach domowych, zabawie, przy tych codziennych czynnościach których czasami już mamy dość...

Wczoraj w ramach prac domowych upiekliśmy z Julciem muffinki wiśniowo - kokosowe... wyszły pyszne - niestety już ich nie ma więc Wam nie pokażemy jak wyglądały :) może następnym razem uda mi się je na szybko sfotografować zanim zdążą wystygnąć i zostać zjedzone... :)

Później w ramach zabawy postanowiliśmy rozpocząć przygotowania do nadchodzących Świąt Wielkanocnych... wiem wiem, do świąt jeszcze daleko ale my nie możemy się doczekać już wiosny i wiosennych nastrojów - dlatego już wczoraj zrobiliśmy nasze pierwsze Wielkanocne kurczaczki...
Pomysł znalazłam kiedyś chyba tu :)

Wycięłam poszczególne elementy - środki kurczaka z tekturki, nóżki, skrzydełka i grzywy z papierów kolorowych, przygotowaliśmy sznureczki na nóżki i ścinki żółtego filcu (z braku żółtej bibułki i innych żółtych papierów kolorowych :) dobrze że resztki żółtego filcu pozostały) pomogłam maluchom posklejać części do kupy po czym one zajęły się przyklejaniem kawałeczków filcu do naszej kurki...
Przykleić tyle kwadracików i prostokącików nie jest łatwo... ale jednak dzieci dały radę :)
A jakie dumne były jak skończyliśmy przyklejać żółte "piórka" i mogły dokończyć swoje dzieła naklejając oczka i dziobki naszym kurczaczkom...


Na samym końcu w tekturki wsadziłam patyczki do szaszłyków i takim sposobem powstały nasze pierwsze Wielkanocne ozdoby - kurczaki żółciaki :)


I takim sposobem poprawiliśmy sobie humory do końca wczorajszego dnia... :)
A dziś w zanadrzu mamy robienie pierwszych kolorowych pisanek... ale o tym później...

5 komentarze:

Magda pisze...

Madzia Ty to dopiero jesteś SUPER MAMA!!!!
KURCZAKI bombowe...zdolne masz dzieciaki!!!!

Wiesz często twoje słowa doprowadzają mnie do pionu, jeszcze raz dziękuję Ci za ten blog i możliwość jego czytania...
pozdrawiam

McDucha pisze...

Madzieńka to ja dziękuje... za to że Jesteś i tutaj zaglądasz - to dla mnie wielka motywacja :)

A do pionu Madzia stawia nas samo życie i to co dzieje się wokół nas... my musimy tylko to zauważyć i wyciągnąć odpowiednie wnioski...

Mam nadzieję że ja z ostatniej lekcji życia wyciągnęłam wnioski na długi czas.... :)

K pisze...

to już??!! Święta? a ja mam tyle jeszcze do zrobienia... :)

Madzia! Kocham Twój Blog, kocham!!! :) i tylko powtórzę przedmówczynię - dzięki za niego, za Twoje myśli przelane tutaj, potrzebuję ich:) tak więc nie ustawaj, pisz pisz pisz! jestem tu codziennie:)

McDucha pisze...

K. dziękuję kochana...

Dagmara pisze...

Ale piękneeee :)