A psik...

wtorek, 23 listopada 2010

Brakuje mi już sił... jak nie jedno to drugie, jak nie kicha to kaszle, jak nie smarka to temperatura... a mi powoli ręce opadają... ile można chorować.

Tyle planów miałyśmy na ten tydzień... wyprawa na zakupy, zabawa z Julą w bugi, baby disco w sobotę... a tu co - Nelę znowu coś zaczyna rozkaładać...

Wczoraj odpuściliśmy sobie basen bo jakiś nosek mokry się robił... troszkę kaszlu się zaczęło pojawiać - ja już zmartwiona przyglądałam się małej bacznie.... przecież niedawno chorowała! Co znowu za diabelstwo się do niej przyczepiło... Ale wieczorem Nela usnęła spokojnie... była więc jeszcze nadzieja że to tylko moje imaginacje... dziś nad ranem kaszel znowu się pojawił -tym razem silniejszy. Aż nas obudził... :(
Niestety, nie wydawało mi się, Nela znowu złapała jakiś paskudztwo...

Jest 5 rano a my we dwie siedzimy w pokoju przy tlącej się lampce, oglądamy Alvina a ja zastanawiam się - co powinnam zrobić żeby mała nie rozłożyła mi się na łopatki przed przyjazdem pana dr...
Co robię źle?
bo muszę coś robić źle że dzieci mi tak chorują....
co jeszcze powinnam zrobić żeby je trochę uodpornić?
jak im pomóc walczyć z tymi chorobami...
A może za wcześnie jednak Julcio poszedł do przedszkola... przecież pan dr nas ostrzegał że tak będzie - ciągłe choroby... ciągła walka... ciągły kaszel i katar...

Ja już mam dość... wysiadam...


idę po termometr do kuchni...

2 komentarze:

gojda pisze...

Madzia,
ja polecam syrop z cebuli!!!
jak bylam dzieciakiem czesto z Krzysiem to pilismy...pomaga, czy nie nie zaszkodzi Dzieciom!
a jak bedzie znowu jesnienna plucha przylatujcie do nas do slonka!!!
buziaki

K pisze...

a tran? Stasiek pije (co dziwniejsze: lubi!!????), do przedszkola chodzi (nie codziennie, ale jednak trochę tak) i nie choruje (odpukać!!!)...