nocny alarm...

środa, 29 września 2010

Julcio nam się rozchorował... w nocy znowu obudził się z dusznościami krtaniowymi -my nauczeni własnym doświadczeniem i radami lekarzy od razu pootwieraliśmy okna, zrobiliśmy odpowiednie inhalacje co natychmiast przyniosło ulgę małemu... pooglądaliśmy bajkę, poleżeliśmy i nad ranem Julcio ponownie usnął.
Jak tylko wybiła 8 rano zadzwoniłam do naszego pana dr żeby go zaprosić na wizytę... pan M. przyjechał, osłuchał, obejrzał i potwierdził naszą diagnozę - rozpoczynało się zapalenie krtani ale... je skutecznie podblokowaliśmy!

Na dworze jesień... mży... mgła... okropna pogoda! Aż szkoda psa wyganiać z domu, a co mówić o dzieciach... natomiast nasz pan dr stwierdził że pogoda jest nad wyraz dobra na leczenie krtani - mamy przecież na dworze dużą wilgotność -czyli naturalną inhalację... a że Julian nie ma gorączki więc możemy z nim iść na spacer... Julciowi dwa razy nie trzeba było tego powtarzać! Natychmiast się ubrał, założył kalosze i... wybyliśmy na kałuże!!! :)

Czyż nie widać szczęścia na jego buzi?
Cudowne jest że dzieciakom tak mało trzeba by być szczęśliwymi...
Na szczęście tym razem Julcio szybciutko doszedł do siebie i obyło się bez szpitali i antybiotyków! :)

0 komentarze: