Domek...

środa, 3 marca 2010

Kiedyś, dawno dawno temu Tomcio zrobił mi piękny prezent - drewniany domek zbudowany z patyczków do lodów. Gdy się przenosiłam do naszego nowego mieszkanka domek został na strychu - "do pomalowania", jednak rok za rokiem mijał a ja zapomniałam o tym wspaniałym prezencie.

Ciotka Ola - robiąc porządki natrafiła na niego i mi go zniosła...
W tej jednej minucie jak go zobaczyłam wspomnienia odżyły... marzenia o własnym domku stanęły przed oczami... widziałam jak pali się tam małe światełko, jak rośnie trawa wokół niego...

od razu pomyślałam że zabiorę go do naszego mieszkanka - tak na szczęście! ale najpierw zrobię to do czego zbierałam się przez tyle lat...

Domek miał być błękitny, z białymi oknami i szarym dachem... jednak Julcio miał ciut inną wizję.
Jak tylko mu opowiedziałam jego historię to od razu powiedział - "mama malujemy?"

Takim sposobem - wieczorkiem zabraliśmy się za malowanie rozpoczynając prace od dachu który miał być koloru czerwonego...
Następnego dnia - do pomocy przyjechał Tymon i chłopaki wspólnymi siłami malowali swoje dzieło


Domek nie jest jeszcze gotowy... ale już wygląda pięknie -i widać w nim życie! :)
Jak go skończymy to się Wam pochwalimy...

Ps. Niestety nie pokażemy Wam zdjęć domku bo chłopaki rozłożyli go prawie na części pierwsze i robili z niego ognicho i piekli kiełbachy (to ich słowa i pomysł)

1 komentarze:

gojda pisze...

ale fajna zabawa...
oj Chlopaki widze macie wesolo z malowaniem domku!
a co do domku Kochani,to rzeczywiscie kiedys takie domki tez milam moj Wujek z zapalek je robil...
tylko juz nie dalo sie go malowac...
takze Tomek, moze nowy biznes zaczniesz...z tymi niepomalowanymi domkami!
ja juz jeden zamawiam!
buziaki
p.s.
Madzi dach pewnie, ze czerwony!!!;)