Przeprowadzka przeciskaczka...

środa, 15 kwietnia 2009

Witajcie, dawno się nie odzywałam ale mój "Przekaźnik" nie miał czasu na nadawanie... ciągle było pranie, gotowanie, spacery, sprzątanie - wszystko tylko nie czas na przekazanie wieści ode mnie... ale cóż - ponoć takie jest życie... :)
Więc czekałam cierpliwie i wreszcie się doczekałam - Mama ma wieczór tylko dla nas... tak jak kiedyś... właśnie leży na łóżku z laptopem na kolanach i głaszcze mnie przez brzuch... cóż za niebiańskie uczucie - uwielbiam takie chwile... kopnę ją leciutko żeby wiedziała jak mi jest dobrze...

Ale jestem wredna... - Mama jest taka dobra dla nas a ja dziś niechcący dałam jej troszkę popalić - ułożyłam się na miękkiej podusi... Później podsłuchałam że Mamie się to nie bardzo spodobało bo mówiła do Taty że boli ją żołądek, że tylko jak leży to nie czuje tego ucisku i że chyba jej coś zaszkodziło... ale mam nadzieję że to nie ja! Ja nie chciałam żeby Mama się źle czuła, nie chciałam nikomu szkodzić, więc od razu przeniosłam się do innego "salonu" z moją głową...
Nie powiem - to był mega wyczyn bo miejsca mam tu naprawdę mało... już nie mogę się tak swobodnie wiercić i kręcić... ale dałam radę - dla dobrego samopoczucia Mamy...

Przekręciłam się na bok tak że ledwo nie wystawiłam nogi z brzucha... już prawie widać było prześwit w skórze mamy - na serio -aż tak musiałam się przeciskać... :) Ale udało się! Mama czuje się ponoć lepiej...

Jak zaczęłam się tak wiercić to przyszedł do nas Tato i położył dłoń na moim mieszkanku... od razu poznałam jego rękę - kopnęłam ją na przywitanie :)
Tato próbował złapać mnie za nogę - ale mu się to nie udało, byłam szybsza... zresztą - umiem się tak ładnie "składać" że nawet nie wiedzą gdzie mam rączki a gdzie nóżki :)
Później i Julo próbował do mnie nadawać naszym szyfrem - położył rączkę na brzuchu mamy i popukiwał do mnie... ale zanim ja mu odpuknęłam to zdążył już uciec do skakania po łóżku... :) ach ten brejdak - skąd on bierze tyle energii :)

A wiecie ile ja się od niego uczę... każdego dnia Julo zaczyna próbować mówić nowe słowo... a ja podsłuchuję i próbuję razem z nim ćwiczyć... mi to jeszcze nie wychodzi tak jak jemu ale swoje echo już słyszę... :) a Wy - słyszycie jak do Was krzyczę?

0 komentarze: