Zdrowiejemy i siły odzyskujemy :)

poniedziałek, 15 lutego 2010

Siedzenie w domu jest nudne... każdą chwilkę trzeba jakoś zająć, urozmaicić... inaczej chyba byśmy zwariowali :)
Moje dzieci upodobały sobie ostatnio konika - odkąd Julcio w odwiedzinach u małej Julci S. pojechał na jej koniku to zakochał się w tej zabawce - przez kolejny tydzień codziennie rano płakał ze "chce jechać do Lulci i jej tonita - bo tonit płacze za Julianem... bo tęstni" :)

Tato nie wytrzymał presji i kazał kupić Tonita - żeby Julian miał na kim jeździć :) i to był strzał w dziesiątkę - dzieciaki codziennie mają swoje kolejki - raz jeździ Julcio potem puszcza Nelę i tak na zmianę, aż w końcu zasiadają oboje i jadą przed siebie :) tylko mama jest na doczepkę... :)

Tonit towarzyszy Julianowi w każdej wolnej chwili - nawet przy spaniu - mały zaśnie tylko wtedy jak koń ma wetknięty pysk w otwór w łóżeczku... :)

Nelinka zadowala się każdym narzędziem brejdaka... a jak Julcio pozwoli jej się pobawić swoją piłą albo warsztatem to mała jest wniebowzięta!


A wiecie jak Nela potrafi szybko biegać na swojej czwórce :) ledwo ją położę na środku pokoju gościnnego przy zabawkach a ta myk i już jest na posadzce w kuchni... leży i klepie rączkami w kafelki bawiąc się piachem nanoszonym z butów tej długiej zimy... To jest dopiero zabawa!


I na zakończenie jeszcze mój synio - zajęty zabawą- maszyną do wyciskania owoców... mój Julcio jest typowo "techniczny" po rodzicach :) - uwielbia wszelkie miksery, maszyny, frytownice, opiekacze... ale co się dziwić, my z M. poznaliśmy się pewnego dnia na wykładzie na polibudzie więc po kimś Julian te umiłowania ma :)

0 komentarze: